wtorek, 16 lutego 2016

Zaufanie

Kolejna łza spływa po policzku rozpalając skórę do gorąca. Zamykam oczy i od razu widzę twoją twarz. Widzę nas kroczących przed siebie, idących naprzód, w przyszłość. Każdy fragment moich wspomnień sprawia ogromny ból. Wszystkie dotyczą ciebie. Nasze plany, nasze marzenia przepadły, przepadły tak jak ty. Zniknąłeś jak zeszłoroczny śnieg. Byłeś obecny nieco dłużej niż zwykle, ale i tak po zimie musi nastąpić wiosna.

Im głębiej sięgam pamięcią, tym ból bardziej się uwidacznia. Nie ucieknę od niego, już zawsze przy mnie pozostanie. Każde wspomnienie dobre czy złe będzie mi towarzyszyć do końca życia. Szkoda tylko, że ty nie możesz. Porzuciłeś mnie jak parę starych jeansów, które wraz z nowym rokiem zamieniłeś na nowe.

Przez wszystkie lata, które razem przeżyliśmy obiecywaliśmy sobie, że będziemy inni niż pozostali. Chcieliśmy obalić wszystkie stereotypy, które mówiono o ludziach takich jak my. „My nie jesteśmy nimi” – tak mawiałeś.

Wszystko musi się kiedyś zmienić, taka jest kolej rzeczy. Jednak świat nie musi stawać na głowie od jednej źle podjętej decyzji. Ty taką podjąłeś pomimo moich ostrzeżeń. Uparłeś się przy swoim, a ja postanowiłam cię w tym wspierać. Tak postępują ludzie, którym na sobie należy.

Za każdym razem powtarzam sobie, że powinnam się zmienić, być silniejsza. Powinnam pójść naprzód, tak jak ty to zrobiłeś. Zostawiłeś swoje stare życie za sobą i zacząłeś zupełnie nowe, z zupełnie innymi ludźmi. Odłożyłeś dotychczasowe życie niczym wpół przeczytaną książkę na półkę. Pytanie tylko „dlaczego?”

Zostanie odepchniętym przez osobę, na której zależy ci tak, jak na członku swojej rodziny boli bardziej niż bycie zranionym fizycznie. Patrzenie jak dalej żyjesz swoim życiem, gdy ja nadal zastanawiam się co się stało, że oddaliłeś się ode mnie tak niespodziewanie, rani mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Każdy dzień chciałabym zacząć od napisania do ciebie i opisania mojego jak zwykle niepowtarzalnego snu, jednak nie mogę tego uczynić. Kiedyś napisałabym bez zastanowienia, dziś byłoby to pewnie niestosowne.

Każdy kiedyś musi dorosnąć, ale czy to oznacza aż tak ogromne zmiany? Mieszkamy teraz w różnych miejscach, ale czy to oznacza, że wszystko musi się zmienić? Skoro stało się jak się stało, to odpowiedź pewnie brzmi „tak”. Każda podjęta w życiu decyzja prowadzi do kolejnych decyzji, a te do kolejnych, aż w końcu uświadamiamy sobie, jak ta pierwsza decyzja zaważyła na całym naszym życiu.

Od zawsze byłam świadoma tego, że ta chwila kiedyś nadejdzie, a z tak szybko upływającym czasem była to raptem krótka chwila. Starałam się odepchnąć tą myśl, bo przecież „my nie jesteśmy nimi”, jesteśmy inni, wytrwalsi. Damy sobie radę, przetrwamy to. Ta myśl trzymała mnie przy zdrowych zmysłach do czasu, kiedy rzeczy zaczęły się zmieniać.

Każda noc zaczyna się tak samo. Zamykam oczy i staram się powstrzymać łzy, które cały dzień czekają na chwilę, w której będą mogły swobodnie wypłynąć. Chwila, w której marzę o rozmowie z tobą tak jak za dawnych czasów, kiedy potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Kiedyś razem staliśmy przeciwko światu. Teraz zostałam sama, bo ty wybrałeś inną drużynę.

Wierzyłam tobie, kiedy mówiłeś, że nic się nie zmieni. Zaufałam tobie, bo przez te lata nigdy mnie nie zawiodłeś. Zawsze mogłam na tobie polegać. Byłeś osobą, dzięki której nauczyłam się akceptować samą siebie. Dzięki tobie poznałam jak to jest posiadać w życiu osobę, dla której warto co dzień wstawać i stanąć naprzeciw światu.

Dokąd zaprowadziło mnie to zaufanie…?

czwartek, 4 lutego 2016

Pośród czterech ścian


Zważywszy na zbliżającą się galę rozdania Oskarów trudno było się oprzeć obejrzeniu filmu Lenny’ego Abrahamson’a pt. „Pokój”. Jestem przekonana, że każdy kto obejrzał ten film nie mógł przejść obok niego obojętne. Prawda jest taka, że nie jest to łatwy film, którym można zabić czas. Z początku fabuła wydaje się być banalna i lekko oklepana. Kobieta wraz ze swoim pięcioletnim synem mieszka w Pokoju. Później wdrążamy się dalej w historię tych dwojga i dowiadujemy się, że od pięciu lat nie opuścili tego pomieszczenia. Chłopiec jest przekonany, że poza tymi czterema ścianami, nic nie istnieje. Jest tylko kosmos i nieznane. Zaczynamy się zastanawiać, dlaczego tak jest, dlaczego nie opuszczają tego Pokoju. Wraz z biegiem akcji matka chłopca wspomina jak w wieku siedemnastu lat została porwana przez obcego mężczyznę, niejakiego Starego Nick’a. Mężczyzna uwięził dziewczynę w starej szopie przy domu i trzymał ją tam przez kolejne siedem lat. Będąc już na skraju wytrzymania Joy, główna bohaterka, postanawia wraz ze swoim synem uciec z tego piekła. Tłumaczy synowi, że go dotychczas okłamywała, że poza tymi czterema ścianami istnieje inny, większy świat, który jest na wyciągnięcie ręki. Następnie akcja trochę przyspiesza. Dzięki sprytowi Joy i pomocy policji udaje się im uciec. Wraz z synem zamieszkuje u swoich rodziców. Ich życie nabiera normalnego sensu. Prawie. Pomimo tego, że chłopiec nigdy nie miał styczności z inną osobą niż jego mama adaptuje się do nowego świata, szybciej i zgrabniej niż ona sama. Wracając ciągle do poprzedniego życia Joy popada w depresje, zamyka się w sobie, a w ostateczności próbuje odebrać sobie życie. Jednak dzięki pomocy Jack’a, jej syna próbuje na nowo zbudować sobie życie i relacje z resztą rodziny.

Film bardzo wpływa na emocje, przynajmniej moje. Jest to pod pewnym względem film psychologiczny, który ukazuje jak środowisko, w którym mieszkamy może wpłynąć na nasz wewnętrzny wszechświat. Nie jest to film wysokobudżetowy, jednakże został wykonany na wysokim poziomie. Główna aktorka Brie Larson, która jest nominowana do Oskara zagrała wręcz fenomenalnie. Pokazała nam różne oblicza Joy jako matki, kobiety, córki. Oczywiście wielką pomocą i opoką w osiągnięciu tego celu był aktor, który wcieli się w rolę Jack’a (Jackob Trambley). Oboje spisali się na medal. Ogólnie rzecz biorąc reżyser wykonał dobrą robotę. Fabuła nie jest rozwlekła, aktorzy dobrze dobrani, a finał na szczęście szczęśliwy.

środa, 3 lutego 2016

Ojciec i jego zemsta


Jestem świeżo po obejrzeniu filmu, pt. „Zjawa” w reżyserii Alejandra Gonzáleza Iñárritu. Główną rolę odegrał Leonardo DiCaprio. Wcielił się w postać Hugh Glass’a, myśliwego, którego po ataku niedźwiedzia towarzysze zostawiają na pewną śmierć. Będąc już jedną nogą po drugiej stronie widzi śmierć, a właściwie morderstwo własnego syna, co jest dla niego jak zastrzyk adrenaliny. Pełen żądzy zemsty zbiera resztki siły i zmierza w kierunku mordercy, aby wyznaczyć mu ojcowską sprawiedliwość. Pozostawiony na łasce samego siebie, ranny, ledwie żywy bohater zmierza ku wyznaczonemu sobie celu. Po drodze napotyka wiele niebezpieczeństw równie groźnych co starcie z ogromnym niedźwiedziem. Jednak spotyka również dobre dusze, które mu pomagają. Cała historia zaplata się wokół celu bohatera, czyli zemście na towarzyszu, który zabił mu syna. Będąc już nad ledwo dyszącym ciałem winowajcy Glass uświadamia sobie, że zabicie tego człowieka nie wróci mu syna, że śmierć za śmierć nic mu nie da. Wypuszcza ledwo żywego mordercę mówiąc, że „Zemsta jest w rękach Boga”.
„Zjawa” jest jednym z faworytów do tegorocznego Oskara. Nie ma się co temu dziwić. Reżyser zrobił kawał dobrej roboty. Film pod względem technicznym jest zrobiony na bardzo wysokim poziomie. Co zwróciło moją największą uwagę, to ruchy kamer. Jedna z ostatnich scen w filmie, kiedy to główny bohater stacza ostateczną potyczkę z mordercą swojego dziecka była jedną z najlepszych scen w całym filmie. Wszystko dzięki ruchom kamery. Dynamizm, zbliżenia spowodowały, że owa scena nabrała jeszcze większego charakteru. Kolejną sceną równie emocjonującą i lekko zaskakującą była ostatnia scena, kiedy to bohater w spowolnionym tempie odwraca swój wzrok i spogląda prosto w kamerę. Wyraz twarzy aktora/bohatera jest bardzo wymowny. Widać na nim dosłownie wszystko. Ból, pustka, cierpienie to jedne z emocji, które można wyczytać z jego twarzy. Owa scena spowodowała u mnie ciarki na rękach, co może być tylko i wyłącznie wynikiem odniesionego przez reżysera sukcesu.
Film pokazuje nam, do czego jest zdolny ojciec po stracie jedynego dziecka. Ukazuje jak psychika człowieka potrafi zmobilizować go do działania, do przeżycia w skrajnych warunkach. Leonardo DiCaprio, również jeden z faworytów do nagrody Akademii Filmowej, wczuł się w swoją rolę. Nie ma ku temu żadnych wątpliwości. Rola, którą dano było mu zagrać wymagała ogromnego talentu i umiejętności. Niewielu znanym nam dzisiaj aktorów byłoby choć w połowie zagrać tą rolę, tak jak to zrobił DiCaprio. Można by powiedzieć, że do tej roli trzeba się po prostu urodzić.   

piątek, 29 stycznia 2016

Le rêve

Twój oddech na mojej twarzy był wszystkim czego potrzebowałam w tamtym momencie. Nic innego się nie liczyło, tylko Twoja obecność. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale tak nie mogło być, bo to był niestety tylko sen.

Pamiętam ten smutek, który pochłaniał całą mnie. Ból w klatce, który nie chciał mnie opuścić. Chciałam go zwalczyć, ale nie potrafiłam. Nie wiedziałam jak. Starałam się, ale to było silniejsze ode mnie.

Pobiegłam do pokoju. Było to obce mi miejsce. Nie zważając na nieznajome pomieszczenie padłam na ogromne łóżko, które zajmowało większą część pokoju. Pod sobą poczułam miękkość pościeli, która na sekundę odwróciła moją uwagę. Po chwili smutek, żal i rozgoryczenie powróciło. Wraz z nimi powróciły również łzy. Spływały powoli po policzkach parząc przy tym skórę. Nie zwracałam na to uwagi. Myślałam tylko o bólu, który wypełniał moje ciało.

Mijały sekundy, minuty, godziny, a ja leżałam na obcym mi, ale jednocześnie znajomym łóżku. Wiedziałam, że kiedyś tu byłam, ale nie byłam w stanie przypomnieć sobie kiedy i dlaczego. Czas płynął, a ja leżałam zwinięta w kłębek chcąc ukryć się przed otaczającym mnie światem i ludźmi. Nie chciałam do niego należeć, już nie.

Usłyszałam kroki dobiegające z korytarza. Ktoś się zbliżał. Wiedziałam, że to on, ale nie dałam po sobie poznać, że jestem świadoma jego obecności. Czekałam na to co stanie się potem.

Wszedł do pokoju. Słychać było, że starał się zachowywać jak najciszej. Kroki stawiał lekko, powoli. Każdy jego ruch był świadomy i pewny. Myślał, że śpię. Nie mogłam jednak zasnąć, nie po tym co się stało.

Słychać było, że zbliża się do łóżka, że zbliża się do mnie. Nie ruszyłam się ani o milimetr. Czekałam. Nie wiedziałam co stanie się dalej, ale wiem czego w tamtej chwili pragnęłam. Moje ciało było jak sparaliżowane. Czekałam.

Poczułam, że łóżko za mną delikatnie się ugina. Usiadł. Wytężyłam słuch, żeby słyszeć jego oddech, ale zamiast tego słyszałam tylko bicie swojego serca. Czułam jak tętno mi przyśpiesza. Wiedziałam, że to przez niego. Serce zawsze tak reagowało.

Poczułam lekki powiew wiatru nad głową. Podniósł rękę. Czekałam na moment kiedy mnie dotknie, jednak ten moment nie nadszedł. Zrezygnował. Usłyszałam jak bierze głęboki wdech i powoli wypuszcza ustami jego resztki. Serce stopniowo wracało do prawidłowego rytmu, a ja nadal czekałam.

Materac ponownie się poruszył. Usłyszałam jak przesuwa się w moją stronę. Serce na nowo zaczęło mocniej bić. Położył się obok mnie, jednak niewystarczająco blisko. Leżał na plecach. Wyobraziłam sobie jak leży z ręką pod głową, patrzy na sufit i walczy z myślami, tak jak robiłam to ja.

Czas mijał, a ja poświęcałam go na słuchanie jego nierównomiernego oddechu. Czułam jak walczy sam ze sobą. Chciałam ułatwić mu to, ale wiedziałam, że to musi załatwić sam. Czekałam więc.

Tętno się uspokoiło. Resztki łez na twarzy zaczęło wysychać. Ból, niegdyś palący i wżerający się w kości, zaczął niknąc wraz z momentem kiedy On pojawił się w pokoju. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko jednego. On, wiedząc czego pragnę, przesunął się bliżej i przytulił mnie. Objął mnie swoimi mocnymi rękoma. Zrobił to jednak delikatnie, tak jak zawsze to robił. Głowę przysunął do mojej. Nic nie mówił, bo nic nie musiało być powiedziane. Ja tego nie potrzebowałam. Jedyne czego chciałam to jego obecności.

Poczułam, że jego usta przybliżają się do mojej twarzy. Czekałam na to co potoczy się dalej. Jego usta powędrowały do mojego ucha i wyszeptały dwa najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek istniały. Słowa, które zmieniły wszystko. Słowa takiej mocy, że byłyby w stanie pokonać wszelakie zło. Łzy na nowo zagościły w moich oczach. Jednak tym razem były to łzy szczęścia.

Odwróciłam się do niego. Spojrzałam na niego. Patrzyłam prosto w jego niebieskie oczy, a on patrzył wprost na mnie. Nic więcej nie musiało być powiedziane. Nic więcej się nie liczyło. Niczego więcej nie potrzebowaliśmy.